Ortyl Zbigniew - urodzony 1 maja 1954 roku. Absolwent Politechniki Krakowskiej. Wiele lat przepracował w PKS Mielec, gdzie oprócz pracy zawodowej zajmował się również działalnością kulturalną współtworząc kabaret „Gwint”, w którym grał na akordeonie i gitarze.
Obecnie jest na emeryturze.
Jego pasją jest muzyka, sport, ogrodnictwo i poezja. Kilka piosenek z jego tekstami włączył do swojego repertuaru zespół wokalny „M jak Mielec”.
Od czerwca  2020 roku jest członkiem  Mieleckiej Grupy Literackiej SŁOWO.

Pamięci Jana Robaka

Ty z pasją pracując
W naszej grupie tworzyłeś
Ty, gdy ktoś chciał pomocy
To nigdy nie odmówiłeś

W swych wierszach i muzyce
Zawsze dążyłeś do celu
Twa perfekcja nas zachwycała
Nasz kolego i przyjacielu

Zawsze z pokorą i dokładnością
Muzykę ze słowami wiązałeś
By wszystko ze sobą grało
O to najbardziej dbałeś

Żegnamy Cię drogi Janku
Nie zapomnimy Ciebie
Ze byłeś tu razem z nami
A teraz jesteś w Niebie.

3.10.2022

Nasze małe ojczyzny


Tu kiedyś się urodziłeś,
tu większość życia przeżyłeś.
Tu pierwsze kroki stawiałeś,
tu często się uśmiechałeś.

Tu życia radości i smutki
w tym miejscu wciąż poznawałeś.
Tu piękno przyrody i świata
pełnymi garściami wciąż brałeś.

Wieczorem ojciec i matka
przed naszym Panem schyleni,
uczyli cię wiary, pacierza,
choć często byli zmęczeni.

Tu żyli wraz z tobą na co dzień
znajomi, rodzina, koledzy,
uczynni, pomocni w potrzebie
jak zawsze sąsiedzi zza miedzy.

Tu kogut swym pianiem cię budził.
Był pies, był koń i krasula,
jaskółka, bocian i wróbel,
kot mruczek, co się przytulał.

Choć mówią, że w świecie są miejsca
ciekawsze, bogatsze, piękniejsze,
że życie tu trudne i szare,
że społeczeństwo biedniejsze,

ja wiem, że pracując jak co dzień
- czy odpoczywam czy śnię
- wciąż kocham mą małą Ojczyznę
i szepczę jej: „Kocham Cię”.


Słowo

Apostoł Jan w prologu
określił to prawidłowo,
pod natchnieniem pisząc Ducha:
„Na początku było Słowo”.

Gdy kochasz i masz nadzieję,
i jesteś pełen radości,
wtedy najchętniej wymawiasz
to piękne słowo miłości.

Jest słowo słodkie i miłe,
co daje radość i siłę.
Lecz jest też okrutne i złe,
co z oczu wyciska łzę.

Poeto, mocarzu słowa,
dobieraj słów jak muzyk nut,
by ojczysta nasza mowa
była uczciwa i zdrowa,

byś nie rzucał słów na wiatr,
by rozumiał mowę brat,
by to, co mówią Twe usta,
nie było mową pustą.

Co robić, by lepszy był
nasz byt, dzisiejszy świat?
Szanować dane nam Słowo
sprzed wielu tysięcy lat.

A kiedy w szarości dnia
powiesz, że brak ci słów
- to powróć do Słowa Bożego,
a słońce zaświeci ci znów.


Zatrzymaj się, człowieku

Zatrzymaj się, człowieku,
bo nie prześcigniesz Świata,
który stworzony dla ciebie
od wielu tysięcy lat.

Ciągle się w życiu śpieszysz.
Czas wstrzymać swój pęd szalony.
Wszak nieustanny ten wyścig
przez ciebie jest dziś tworzony.

Być zawsze w tym biegu pierwszym
- obrałeś sobie za cel
- bez praw natury, bez Boga,
budując wieżę Babel.

To wiek dwudziesty pierwszy
- technika, luks samochody,
pragnienie swobody, przepychu,
władzy i dużych dochodów.

Myślałeś, że wiesz już wszystko,
że jesteś panem życia
- a wstrzymał cię mały wirus,
co się pojawił z ukrycia.

Zatrzymał cię w twoim biegu
na twe zastanowienie...
Puste ulice, miasta,
strach trwoga i zwątpienie.

Przez tę pandemię okrutną
stanął na chwilę twój czas.
Bo czas przemyśleć swe czyny.
Nasz Stwórco, ochraniaj nas!


Ballada o kosie

Kiedy na sierp przyszedł
już czas zasłużony,
żąć zboże zakończył
stary i skrzywiony.

I weszła na pole
zgrabna, wydłużona,
tańcząc w rytmie walca
kosa zadziwiona,
        
by szybciej od sierpa
łan padł pod jej stopy
zebrany, związany
już powrósłem w snopy.

Potem ustawione
równiutko w dziesiątki
snopy złotokłose
- żniw to są początki.

Jeszcze tylko nakryć
przed deszczem chochoły,
by, gdy snopy suche,
zwozić do stodoły.

Kosa do południa
zwykle pracowała
tnąc zboże z wysiłkiem.
Na koniec tępiała.

I tak długie lata
kosa pomagała.
Lecz były też czasy,
gdy kosa stawała

na sztorc z kosiskiem,
by bronić Ojczyzny,
gdy chciano nam zabrać
ziemi obszar żyzny.

Odważnie stawała,
biła się z wrogami.
Odniosła zwycięstwo
pod Racławicami.

Gdy szła na armaty
w rękach Głowackiego,
broniła wolności
narodu polskiego.

Teraz, gdy kombajny
weszły już na pola,
kosa odstawiona,
taka dziś jej dola.

Lecz jeszcze przez lata,
koso nasza luba,
w sercach nam zostaniesz
jako nasza chluba.


Nasz czas

Pamiętam jasne, pogodne niebo.
Czystą zielenią malował się las.
I śpiew skowronka nad brązu glebą
- to czas dzieciństwa, wspaniały czas.

Zabawy beztroskie i proste życie.
Świat kolorowy zadziwiał nie raz.
Mama i Tata też tacy młodzi.
Świat śmiał się do nas – młodzieńczy był czas.

Potem nauka, tajniki wiedzy.
I pierwsza miłość łączyła nas.
Wakacje, słońce, serca gorące,
pierwsze wzruszenia – miłości był czas.

W kolejnych latach już wspólnie z żoną
na drogę życia weszliśmy wraz.
Dzieci, rodzina, wspólne marzenia,
praca, wyjazdy – wspólny był czas.

Wtedy jak muzyk, co był zbyt senny
i przez pomyłkę fałszywy dał bas,
nagle zaskoczył nas stan wojenny.
Zaburzył rytm życia – stracony to czas.

Lecz jak po burzy słońce wychodzi
na jasne niebo, by ogrzać nas
- Polak papieżem! – wieść się rozchodzi.
Nadzieja wraca – radosny to czas.

Życie nam płynie - wciąż spraw bez liku
- i będzie płynąć dopóki świat trwa.
I jak w tej pieśni o Titanicu
orkiestra czasu ciągle nam gra.

Anna Kaszub
Urodziłam się 25 kwietnia 1976 w Dębicy. W klasie czwartej Szkoły Podstawowej w Przecławiu rozpoczęłam naukę gry na pianinie. Dostałam się do Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Mielcu. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że muzyka stała się moim wykształceniem. Ukończyłam II Liceum Ogólnokształcące w Mielcu oraz studia w Wyższej Szkole Pedagogicznej. Jestem nauczycielem muzyki, a po studiach podyplomowych także plastyki.
Od pewnego czasu swoje uczucia ujmuję w strofy wierszy, powiedzenia i sentencje


***
Do okien zagląda stale dzień i noc
Pokochać piekło i zaświaty
Tu i ówdzie strzęp lub słowa ślad
jak powstrzymać inwazję bladych twarzy?
W tańcu pracy pszczoły na urodzaj liczą
i nic się nie kończy prostym tak lub nie.

***
Blask i drżenie smyczkowej melodii  posyłam
Dnia pełnego, innego niż wszystkie mocno ślę
Słonecznego wszystkiego
W podniebną dal bez końca
u samych szczytów dnia nowego
blask złotego słońca niech brzmi
moc jasnych tajemnic
nie mniejszych ale zawsze różnych
i dobrych chwil posyłam od początku do końca
Słonecznego lepszego


w noc uśpionej Galilei
Lampka oliwna
już ciepłym płomieniem skrzy
W kąciku – zawiniątko
Nasz Święty Zamyślony
W czas radości
posyłam garść jasnych chwil, by żyły najmocniej,
zwykłą dobroć, dłuższą od miłości
i nadziei, bez pożegnań,
Kiedy jednak myśli drżą smutnym staccatem,
a chwile przewijać się będą jak muzyczny obraz melodramatu
i na gruzach dekalogu znajdzie się nasze 'ja'
wtedy niech w oczach mądre łzy staną
jak na choince barwnej błyszczące świeczki
Gdy Święta Chwila mgłą się stanie i
spojrzenia odbijać się będą od suchej codzienności,
a od zimnej etiudy zabrzmi dysonansowy akord
posyłam w pierwszych taktach kolędy złoty obłok marzeń,
który ciepłe myśli ogarnie
i chwile dobrych wzruszeń napełni. Najlepszego.


Burza
bo za oknem grzmot się ściga z błyskawicą
świt z migotliwą tańczy falą
drży niepewny siebie dzień


***
Jaka moc drzemie w tej przygodzie
w której krańce wyznaczają chrzest i stypa…?

***
rozognione krople oliwy
to przemijanie
w trudzie prawdziwym


***
spleść  marzenia w bukiet, promieniem przewiązać,
muzyką przyrody ukoić  niepokój

 

 

Henryka Marek pochodzi z Mielca i tu mieszka. Jest mężatką. Ukończyła Technikum Mechaniczne. Od 1974r. do 2000 r. pracowała w Zakładzie Aparatury Wtryskowej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego „PZL – Mielec”, a po restrukturyzacji w Wytwórni Aparatury Wtryskowej Sp. z o.o. w Mielcu. W 2014 roku przeszła na emeryturę.
Lubi robótki ręczne, pasjonuje ją dobra książka, muzyka filmowa, kino akcji, a nade wszystko poezja. Często sięga po wiersze Adama Mickiewicza i księdza Jana Twardowskiego. Kocha życie i przyrodę. Jest miłośniczką podróży, wędrówek po górach i jazdy na rowerze. Dziękuje dobremu Bogu za to, że tak cudownie stworzył ten świat.

Po raz pierwszy zadebiutowała swoimi wierszami w Domu Pomocy Społecznej w Mielcu w 2016 roku na spotkaniu Mieleckiej Grupy Literackiej SŁOWO gdzie wystąpiła, jako gość. W 2017 roku w almanachu MGL „Schowane między słowami” kilka z nich ukazało się drukiem, zaś w 2018 roku w VIII Ogólnopolskim Konkursie Literackim pod hasłem „Na skrzydłach Dedala” wiersz „Dedal zwycięzca” otrzymał wyróżnienie.

W 2019 roku uczestniczyła w wieczorze poetyckim „Duchem natchnione” w którym zaprezentowała swoją twórczość poetycką i muzyczną.
Prowadzi zespół wokalny Venite, dla którego wraz z Janem Robakiem pisze teksty i muzykę. [link >>>]

18  września 2020 roku odbyła się promocja jej pierwszego tomiku zatytułowanego „Być różą”. [czytaj >>>]

Tak rozpoczęła się i trwa do dziś jej przygoda z Mielecką Grupą Literacką SŁOWO.


Szuflada wspomnień

W pamięci chowam tylko
te dobre chwile,
do których wracam, gdy
życie mocno mi doskwiera.
Wyjmuję je z szuflady wspomnień
i celebruję.
Nabieram nowych sił
i już się nie buntuję.

Zaczynam od nowa!


Niezatarty obraz
Namaluję Twój obraz,
który w mym sercu noszę.
Będzie rozświetlony Twym uśmiechem,
pachnący filiżanką mocnej kawy.

Tyle mam dobrych wspomnień
i czułych myśli o Tobie...

Pamiętam tę zieloną sukienkę w wielkie grochy.
Lubiłam patrzeć,
jak radośnie tańczyły
przy każdym Twym kroku.

W pamięci mam słodki zapach miłości
składany na policzku, co rano.
Twoją cichą obecność
i błogosławieństwo na nową drogę życia.

Dziękuję Ci, Mamo!


Chwała bohaterom
Powietrze przeszywa raz po raz
alarm budzący trwogę.
Oto nadciąga wróg,
by na ukraińskiej ziemi postawić
putinowski but.

Ze świstem lecą bomby,
burzą miasta i wsie.
Najeźdźca nie ma litości.
Nie wzrusza go cierpienie matek i dzieci.

Dzielnie walczysz Ukraino!
Wiara w zwycięstwo dodaje ci sił.
Twym celem jest obronić każdy kawałek ziemi
i wyrwać najeźdźcom to, co gwałtem zagarnęli.
Wypędzić wroga z ojczyzny.

Gdy zapanuje pokój,
zagoją się blizny.
Powrócą tułacze,
co na obczyźnie szukali schronienia.
Wrócą, bo przecież tyle jest do zrobienia.

Być różą
Zobaczyłam dziś, Panie,
różę na Twoim Ołtarzu.
Zachwyciła mnie tym,
że stała tak blisko,
zwrócona w Twą stronę.

O różo!
Jaka jesteś szczęśliwa,
gdy pachniesz przed mym Bogiem
ukrytym w Hostii białej.

Pragnę być różą dla Ciebie!
Kwiatem,
co pachnie przed Tobą.

Zostać u stóp Twoich, Jezu,
i zasłuchać się w Twoje słowo!

Dary jesieni

Chcesz,
to pokażę ci świat
pełen barw
roztańczonej jesieni.

Zobacz, jak czarodziej wiatr
po niebie chmury gna
i pospiesza słońce,
by już usnęło w kolebce ziemi.

I choć nie zakwitną już kwiaty
na zielonej łące,
nie zapachną bławatki i maki,
tak lekkie i drżące,
to lubię cię, złota jesieni.

Popatrz,
jak lato zazdrośnie
chowa swe skarby do kieszeni,
jak figlarnie się śmieje,
jak pokazuje zębiska,
by za chwil kilka
wgryźć się w miąższ słodki
i do końca go wyssać.

O, piękna jesieni,
zakręcona, rozszumiana, roztańczona!
Liście swoje w locie gubisz,
deszczem często zraszasz ludzi,
bo to lubisz.
I ja cię lubię złota jesieni.


Idę za Tobą

Na głos mojego wołania
wychodzisz mi na spotkanie.
Biegniesz!
I ja też spieszę ku Tobie.
Biegnę!
Wyciągam swe dłonie.

Otulasz ożywczym oddechem,
rozkwitam pod Twych oczu spojrzeniem.
Niczego się nie boję, nie lękam,
Twe serce jest moim schronieniem.

Światłem rozjaśniasz mą drogę,
bym się nie potknęła o kamień.
Słyszę słowa miłości,
i idę za Tobą, Panie!

Tyś Drogą, Prawdą i Życiem.
Pokładam ufność w Twym słowie,
ducha Ci mego powierzam
i wyznaję swą miłość, Boże!

Uwielbiam Jezu Twe imię.
Jesteś mej duszy pragnieniem,
duszy mej oczekiwaniem.
Wejdź do mojego serca
i uczyń je swoim mieszkaniem.


Matka Jezusa

Cała piękna jesteś, Maryjo,
Matko Jezusa z Nazaretu,
Matko mego Pana.

Zawsze obecna. Zdrowaś Maryjo,
łaski pełna, Pan z Tobą
Niepokalana.

Widzisz me zatroskanie:
„Nie ma wina”.

Brak mi miłości, nadziei, wiary,
więc tak, jak w Kanie, poproś Syna,
a cud się stanie.

Oczyść me serce, by pustą stągwią było.
Napełnij mnie Jezusa siłą,
bym przemieniona w dobry chleb i wino,
zaniosła Chrystusa tam,
gdzie jeszcze Go nie ma.


Zawołaj mnie, Panie
Zawołaj mnie, bo nie wiem,
którą mam wybrać drogę.
Zawołaj mnie.
Chcę poczuć swoją dłoń
w Twojej mocnej dłoni.

Iść w podróż przez nieznane
i zaufać światłu Odwiecznej Mądrości.
Odrzucić fałszywe powaby,
co sprowadzają na manowce.
Stanąć w prawdzie,
która ma moc wyzwolić.

Ku Tobie, Panie, zwracam swe spojrzenie.
Stąd spływa na mnie pokój i wytchnienie,
jakiego świat dać nie może.
Niech Twoje zwycięstwo
chroni głębiny serca mego
przed naporem złego.


Wena potrzebna od zaraz

Długopis trzymam z gracją w swej ręce
i kartka papieru leży już gotowa.
Wyznaczyłam zadanie
na dzień dzisiejszy.
O, jakże doniosłe i wdzięczne
wiersz napisać,
więc do dzieła!

Skupiam się cała mocno w sobie
i wszystkie siły wytężam,
by powstał wiersz zachwycający
i tak niecodzienny jak burza piaskowa.

W skołatanej głowie, kłębią się myśli
i kreską marszczą spocone czoło.
Nerwowo zerkam raz na zegar,
raz na kartkę, na której, o zgrozo,
nie powstało ani jedno słowo.

Z całego tego pisania
rozbolała mnie głowa.
No cóż, widocznie wena
nie chce na mnie dzisiaj spłynąć.
Odpocznę więc,
a jutro zacznę od nowa.


Uprzejma wizyta

Odwiedziłam dziś znajomego
i zapytałam uprzejmie:
„Co słychać nowego?”

Na to On całkiem spokojnie:
„Dopadła mnie melancholia
i razem z nią w okno
ze smutkiem spoglądam.

Słońce chciało
zabłysnąć na nieboskłonie,
ale jak spojrzało na mnie,
załamało dłonie.

Trochę mnie znużył ten stan rzeczy,
już myślałem na miasto
po flaszeczkę wyskoczyć,
a tu takie miłe odwiedziny!

Chodź, usiądź, pogawędzimy.
Powspominamy stare dzieje,
opowiesz mi ten dowcip
z którego zawsze się śmieję.

Może opuści mnie ta melancholia?...
Jak nie, to przejdzie na Ciebie,
i będzie mi raźniej,
bo dobrych przyjaciół
poznaje się w biedzie!”


Przebaczenie

Jak trudno jest przebaczyć tym,
którzy ranią słowami ostrymi jak nóż.
Spadają na mnie uderzenia
i czuję ból, a Ty uczysz:
„Nadstaw drugi policzek, przebacz!”.

Gdy stoję wyśmiana,
wzgardzona, odarta ze czci,
okrywam się suknią wstydu,
Ty każesz mi oddać jeszcze płaszcz
i mówisz: „Przebacz”.

Pytam więc Ciebie,
licząc, że zmienisz zdanie:
„Ile razy mam jeszcze przebaczyć, Panie?”
I słyszę: „Aż 77 razy”.

Znowu zgrzeszyłam raniąc Twe serce
i widzę ogrom swych win.
Nie chcę Cię, Jezu, już obrażać więcej.
Przebacz mi!


Moje Emaus

Wybieram się w drogę jak najdalej stąd,
a raczej uciekam,
pokonana i niepewna jutra.
Pogubiłam się w tym świecie
zbudowanym na piasku
fałszywych obietnic i reklam.

Bez Ciebie me życie utraciło sens.
Wszystko to ciemność i rozpacz.
Wyruszam więc, by jak uczniowie
w drodze do Emaus Cię spotkać
i poprosić, byś został.

Otwórz me oczy, bym Cię rozpoznała
przy łamaniu chleba i wyznała, żeś
Ty jedyny Bóg, Zmartwychwstały Pan.
Gdy jesteś blisko, moje serce się raduje
i niczego nie lęka. Z Tobą zawsze mogę
„zło dobrem zwyciężać”.


Wyznanie

Miłość za miłość.
Serce za serce.
Dla tego, kto ma wiarę
i kocha prawdziwie,
wszystko jest możliwe.

Uśmiech za cierpienie.
Przebaczenie za grzech.
Łzy za pokutę.
Za wysłuchaną modlitwę,
kwiaty w podzięce,
Jezu, w Twoje składam ręce.


Jest taka miłość

Nie szuka poklasku,
nie goni za szczęściem.
Odważnie los bierze
w swe dłonie.

Z małych rzeczy umie się cieszyć
i w przeszłość
z wdzięcznością spogląda.

Jest taka miłość,
co bierze ze swego i drugiemu odda.
Jej imię to miłość bezinteresowna.


Zatańcz ze mną

To dla Ciebie się wystroiłam
w tiule, wstążki, brokaty.
A Ty na spotkanie przynosisz
bukiecik kwiatów.

Zabierz mnie na bal!
Będziemy tańczyć
aż do utraty czasu.

Zatańcz ze mną, mój miły, jeszcze raz,
to nic, że wiruje podłoga,
a z nią cały świat.

Muzyka cicho gra, a my przytuleni,
zasłuchani w bicie rozgrzanych serc,
tworzymy własną historię.


Dobre anioły

Ukołyszcie mnie, dobre anioły,
bo nie mogę zasnąć.
Użyczcie
zmęczonym powiekom odpoczynku,
niech nadaremnie
nie czekają świtu.
Do rana jest jeszcze przecież
tak daleko.


Tęsknoty nieutulone

Zbieram każdą Twoją łzę z policzka,
każdą zmarszczkę na Twym czole
pragnę pocałować.
Na zawsze zamknąć
drzwi przykrych wspomnień
kluczem zapomnienia.

Jeszcze raz chcę przejrzeć się
w Twych oczach
i zobaczyć w nich skrawek
błękitnego nieba.
Wtulić twarz w Twe dobre dłonie
i doświadczyć przebaczenia.

Mamo, poczekaj!
Nie odchodź tak szybko,
za Twą miłość chcę Ci podziękować.

Za późno, Ty odeszłaś…

Elżbieta Żuchowska-Pezda
Urodziła się i mieszka w Mielcu. Jest nauczycielką biologii i przyrody, autorką kilku publikacji pedagogicznych. Od 2009 r. maluje obrazy – jej ulubiona technika to olej i kredka. W sierpniu 2011 r. została laureatką konkursu poetyckiego „NA SKRZYDŁACH IKARA” za wiersz poświęcony swojemu Tacie, natomiast w roku 2013 otrzymała trzecią nagrodę za wiersz pt. „Pożegnanie na lotnisku”. W tym samym roku otrzymała również wyróżnienie za obraz w konkursie „SAMOLOT W OBIEKTYWIE I PALECIE BARW”.

Zadebiutowała w „Artefaktach – Mieleckim Roczniku Literackim Nr 1 (2012), a kolejne wiersze trafiły także do drugiego numeru tego pisma z 2013 roku. 

Jej artystyczne pasje to fotografowanie natury, malowanie kwiatów i pisanie wierszy.
 


Mój Ikar                                                           Tacie
Uszczęśliwiał go ryk mieleckich ikarów.
Były muśnięciem jego sensów
Pełne jego delikatnych marzeń
Szalone jego zapałem

Spracowane ręce dopieszczały każdy detal
„Mniej gadania, więcej roboty”
Dzisiaj nad moim sercem fruwają jego marzenia
A uśmiechnięte z przestworzy oczy dodają mi skrzydeł
Które trzepoczą nad popielatym kamieniem.

Tylko czasem Smutek je składa
Żeby znowu usłyszeć
WIĘCEJ ROBOTY. NIE BÓJ SIĘ ŻYĆ

Wiersz nagrodzony I nagrodą w Konkursie Literackim „Na skrzydłach Ikara” -  sierpień 2011 r


Pożegnanie na lotnisku
Uważaj!
Kiedy skończy się ten ubity pas ziemi, już ci nie pomogę.
Jesteś skazany na samotną drogę.

Patrz!
Na końcu tej ścieżki jest twoje nowe życie.
Nie pozwól, żeby oszalałe upadło w niebycie.

Pamiętaj!
Kiedy skończy się ziemia, zachłyśniesz się własną odwagą.
Ale, niech nie zgubi cię pewność siebie i życie ze swadą.

Wiem,
że złota poświata nad Ikaryjskim Morzem przeniknie cię ciepłem i beztroską,
a Ikaria jawić się będzie cudną wyspą, wręcz boską.

Synu,
niech zawsze me myśli cię chronią!
Będę czekał na wieści z duszą utęsknioną.

Wiersz nagrodzony III nagrodą w Konkursie Literackim „Na skrzydłach Ikara” -  sierpień 2013 r.


Tylko raz
Chyba trzymałam się chmury

Wokół mnie sączyła się niebiańska cisza
Sunęłam w ażurowe tunele
Wspinałam się ku pozłacanym szczytom
Ześlizgiwałam na błękitne szlaki cumulusów

Nagle
Droga bez końca dobiegła końca

Serce znowu nabrało przyzwoitości
Krew spoważniała
Tylko dłonie dalej cicho żądały radości

To dobrze, że znów widzę niebo nade mną
Poczekam
Może kiedyś wrócę do ciebie

 
Pas startowy
Cement. Zimna chropowatość.
Za nim kończy się i zaczyna wszystko.

Tam, na końcu, jest początek dla tych, co skończyli z samotnością.
Metalowa kołyska samolotu, choć otula szczelnie, jest zimna i obojętna.

Tam, na końcu, znikną i rozpłyną się smutne wczorajsze dni.
Serwowana przez stewardesy wódka bardzo im pomoże.

Tam, na końcu, jest początek odkrywania nowych twarzy i nowych chwil.
Wypełnioną przeźroczystym powietrzem przyszłość tak łatwo zobaczyć.

Tam, myśli nie chcą zasnąć.

Jak przechytrzyć tam los?



Tuż przed
Dlaczego nie mogę poszybować wyżej?

Te ciągłe uwagi i narzekania:
Uważaj!
Spadniesz!
Nie poradzisz sobie!

Co może mi się stać?

Przecież, jeśli będę się trzymał blisko ziemi, nie zobaczę swoich marzeń!

Już stąd widać, że tam, wyżej, jest tak pięknie!
Wszędzie złoty pył, brokatowe chmury, lśniące iskierki!
I jeszcze do tego wszystkiego, tak przyjemnie ciepło!
Ten słoneczny żar przyciąga niemiłosiernie!

Że marzenia kosztują za dużo?
Że marzenia są niebezpieczne?

Jak można tak zabraniać mi próbowania życia!
Przecież ono i tak do mnie przyjdzie!

 

Sztuka sprzątania
Najpierw biurko.
Trzeba rozgarnąć wczorajszy dzień.
Żeby dostać się do zmęczonych okularów.

Teraz papiery. Dużo papierów.
Na jedną stronę maszerują pilne, na drugą ciężko opadają ważne.
I co dalej?

Teraz półki z książkami.
Uwaga! Zasadzka!
Trzeba omijać te ulubione grzbiety!
Bo skończy się dramatem pośpiesznego czytania!
To grozi bezbolesnym utonięciem
w przepastnych dolinach bystrych rzek czytelniczych wspomnień i wrażeń!

Na szczęście poukładałeś mi życie.
Wchodzę spokojna w twój świat.


Powroty
Wiem czego szukam
Krążę spokojnie
I wracam niecierpliwie
Przecież gdzieś tutaj jestem

Chodzę spokojna w ciepły spełniony dzień
Ciągle zaglądam do kolorowych szyb grodzkiej
Przebiegam wspomnieniem po torach szewskiej

Czekam na to drżenie

Pochłoń mnie maszyno marzeń
Wrzuć mnie we wczorajszy dzień
Zakręć mną na zawsze, bo
Nie chcę już wracać do siebie
Nie chcę tęsknić

Poszukaj mnie może na floriańskiej
 albo krakowiaków i górali
Przecież gdzieś tutaj już jestem, ta wcześniejsza, piękniejsza, szczęśliwsza

Zaklinam się, że znowu tutaj wrócę,
Będę cię ciągle dręczyć
Albo siebie


***

Zawsze go kochałam.

Nawet wtedy, gdy
Nie wiedziałam, że będzie.

Ciągle czułam jego obecność.
Czekałam na niego.

Wiedziałam, że patrzy na mnie,
Że tęskni,
Że chce się przytulić.

I w końcu zjawił się w cudownesłoneczne południe.

Biały puch na szarym dywanie

Tak, zawsze go kochałam
Nawet wtedy, gdy
Nie wiedziałam, że będzie.


Mojej Mamie
Zawsze jest pod telefonem
Zawsze mówi mi „nie przejmuj się”
Zawsze była, nawet, gdy mnie nie było
Zawsze uśmiechem wita i tęsknym spojrzeniem żegna
Zawsze o mnie myśli
Zawsze dba o moje drobiazgi i duże sprawy

Nigdy nie będę w stanie podziękować Jej za wszystko
Niech tylko zawsze będzie


***
Do Teściów
Zrobić ci herbaty?
Może wolisz kawę?
Co chcesz oglądać?
Lubisz ten film?
Co w szkole?
Jak zdrowie taty?
Co u mamusi?

Nie usłyszę już tych pytań
W przyciemnionym świetle gościnnego pokoju

Nie odpowiem

Odpłynął gdzieś gwar
I wesołość okraszana salwami śmiechu

Zniknęła powtarzalność dni

Wokół tylko moje osamotnione odpowiedzi

Nie potrafię Was pożegnać

przez te łzy
 


Please publish modules in offcanvas position.